poniedziałek, 25 października 2010

Książki


Kocham czytać. To dlatego, że bez czytania nie umiem żyć. Nie potrafię funkcjonować, jeśli nie mam pod ręką jakiejś książki. No...może przez jakiś krótki czas potrafię..., ale zaraz potem tęsknię za czarnymi literkami na białym tle, za szelestem kartek, za okładką, za zapachem książki. Samo trzymanie książki w ręku daje mi już wielką radość. Uwielbiam moment, kiedy zaczynam nową książkę. Niestety czasu w tym moim skomplikowanym i zbyt szybkim życiu coraz mniej, póki co, więc czytanie kojarzy mi się obecnie z luksusem, ale warto czekać na ta chwilę, na przerwę w natłoku zajęć, by znów móc zatopić się w lekturze. Cudowne uczucie...
I wcale nie jestem "książkowym molem", ale pozdrawiam wszystkie mole i wszystkich tych, którzy książki czytają, kochają i je szanują.

piątek, 8 stycznia 2010

Ukryte piękno...





Tydzień temu byłam na giełdzie staroci i jak to ja, nakupiłam różności. Mimo, że było baaardzo zimno, szłam do samochodu obładowana, jak jakiś dziwoląg. Moja kochana druga połowa dźwigała dzielnie większość tego wszystkiego. Z czasem pokażę Wam, co to za różności, ale dziś chcę się pochwalić nowymi świecznikami.
Spacerowałam sobie z mężem wśród różnego rodzaju gratów i zobaczyłam jakieś dwa czarne świeczniki. Podniosłam...ciężkie, jak diabli. Sama nie wiem, czy więcej było czarnego brudu, czy zielonej śniedzi. Wyglądały tragicznie. Mąż na mnie spojrzał, ja na niego i decyzja zapadła...bierzemy. Za 8 zł para czarno-zielonych świeczników;-) Przyjechaliśmy do domu, ja się wzięłam za swoją pracę, potem za obiad, aż niespodziewanie mój mąż niesie mi dwa świeczniki koloru złotego, muszę dodać, że dumnie je niósł i cieszył się, jak ja to zwykle robię czyli od ucha do ucha. Byłam w szoku, że tak je wyczyścił. Żałuję tylko,że nie zdążyłam zrobić zdjęć przed, bo one wyglądały tak, jakby przeszły więcej, niż można sobie wyobrazić. Nawet nie było widać koloru tych czterech kamyczków na podstawie. Jutro też się wybieramy na giełdę i już wiem, za czym będziemy rozglądać się najbardziej :-)

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Bezcenna kupa złomu ;-)






Trzy lata temu byłam u mojej babci w Zawoi, w górach, w ukochanym miejscu, gdzie się urodziłam i skąd pochodzi cała moja rodzina. Takie miejsce, gdzie jest nasze serce, mimo,że już od dawna tam nie mieszkamy. Każdy z nas ma takie miejsce, a czasem nawet kilka. Ale do rzeczy....siedziałam sobie z babcią Rózią, ciocią i kuzynkami,aż nagle przypomniałam sobie, że przecież dziadek był stolarzem i miał swoją drewutnię, gdzie robił różne cudne przedmioty. Nigdy go nie poznałam, niestety zmarł młodo zostawiając wdowę z dziewięciorgiem dzieci. Znam go jedynie z opowiadań i ze zdjęć. Ta jego drewutnia to zawsze było magiczne miejsce. Babcia nie pozwalała tam nikomu zaglądać, zwłaszcza nam dzieciom. Wiadomo, że dzieci, jak to dzieci, trudnią się przede wszystkim wtykaniem nosa, łapek i tyłka tam, gdzie nie można i nie potrzeba. Byłam najnormalniejszym dzieckiem, więc, jeśli tylko babcia znikała z horyzontu, podkradałam z siostrą klucz od kłódki i jazda....czego tam nie było...cuda, cudeńka. Kiedy tam wchodziłam i przedzierałam się przez firanę z pajęczyn, czułam się,jak w jakiejś magicznej krainie. To było czarodziejskie, ale jednocześnie straszne dla małej dziewczynki miejsce. Tym razem nie chciałam robić "powtórki z rozrywki" i zamiast podkradać klucz, który leżał w tym samym miejscu co jakieś 25 lat temu,zapytałam wprost, czy mogę tam poszperać. A babcia na to: ło dziewco, ty wis, ile tamok pajoków i pajęcyn? A ja na to: Babciu moja kochana, wiem. Ucieszyłam się,jak dziecko z czekolady. I wiecie co, przedzierałam się tak samo, jak 25 lat temu. Miodzio, tyle szczęścia w jednym miejscu. Babcia pozwoliła mi wziąć, co chcę i co mogę, bo i tak to się nikomu nie przyda. Wyjechałam z Zawoi z ogromniastym, starym kufrem staroci, złomu i gratów, ale jakże dla mnie bezcennych... Jednym z nich jest ta mała koza z fajerką. Dziadek, jak tak siedział i dłubał w drewnie to sobie grzał zadek i herbatę na tej kozie. Targałam ją 300 km i teraz służy mi jako kwietnik. Mój mąż odnowił ją, jak się tylko dało. A ja się cieszę jej widokiem i rozmyślam czasem, ile chwil dziadek przy niej spędził, założę się, że, gdyby ta koza miała uszy i potrafiła mówić, opowiedziała by mi niejedną historię...

niedziela, 3 stycznia 2010

Obiecałam...




Kiedyś obiecałam, że pokażę, co zrobiłam z fotelikiem bujanym, który nabyłam za grosze na targu staroci. Nic wielkiego w sumie, bo tylko wyczyściłam i pomalowałam na biało. Muszę przyznać,że bardzo go lubię. Trochę już przeszedł, zwłaszcza, że swego czasu moje córcie kazały na nim siedzieć wszystkim lalom i misiom. Nasza suczka Sonia również musiała doświadczyć tego swoistego bujania (na szczęście psina urosła);-)

Obecnie, odzyskany służy mi głównie jako stojak na kwiaty i mam nadzieję,że jeszcze długo posłuży, bo drugiego takiego nie mogę coś wyszperać na żadnym targu staroci. Tak sobie czasem na niego patrzę i marzy mi się taki sam, tylko w wydaniu XXL. To by było cudne, tak sobie w nim usiąść, kubek gorącej czekolady w jedną łapkę, ciekawą lekturę w drugą łapkę.... Muszę zwiększyć intensywność tych moich poszukiwań. Koniecznie....

sobota, 2 stycznia 2010

Jabłkowy potwór



Jaki jest mój sposób na kosz pełen jabłek? Bardzo prosty ;-) Jadę do teścia, który ma garaże i piwnicę pełne różności, taka studnia bez dna, za każdym razem znajdę tam coś nowego. Znajduję genialny metalowy kosz. Potem wciskam teściowi historię o tym, jak to u niego ten kosz tylko leży bezużytecznie i rdzewieje, no i jest mu zupełnie niepotrzebny. Kochany teść przyznaje mi rację, bo tak na serio to ten gość ma bardzo dobre serce, a potem jazda po jabłka. Ten sam gość ma sad, a w nim 80 drzewek owocowych, również różne różniaste, dzięki czemu możemy jeść jabłka pod różną postacią. Pychota!

piątek, 1 stycznia 2010

Możliwe...


Czy możliwe jest, aby wstać po roku leżenia na zimnym betonie? Czy możliwy jest powrót z tak dalekiej podróży? Czy możliwe jest, aby tak bardzo wierzyć, marzyć i chcieć, by zwykle niemożliwe, stało się zupełnie możliwe? Rok walki, trudu i ogromu wiary... Dzięki wspaniałym ludziom wracam do Was, wracam do ludzi. Nowe miejsce, nowy dom, ale wśród tych samych bliskich. Na szczęście... i po, aby być szczęśliwą :-)